Ulubieniec miesiąca: lipiec 2013 - Pędzel do podkładu; E.l.f

 Nie mogłam się zebrać, aby napisać ten post mimo, że mojego ulubieńca pozyskałam już jakiś miesiąc temu. :) W moim życiu się teraz tyle dzieje, że nie mam czasu aby coś naskrobać na blogu :) Naprawię się :D
Pędzle E.l.f'a pozyskałam przed Dniem Dziecka, o czym już pisałam. Przypomnę, że dostałam je od kochanej mamusi. 12 pędzli w cenie 75 zł, obawiałam się co do ich jakości. Moje wątpliwości szybko zostały rozwiane. Z czystym sercem polecam wam cały ten zestaw. W takiej ilości pędzli pozyskałam faworyta, który okazał się niezastąpiony i makijaż bez niego to nie to samo.

Mowa tutaj o żółtym pędzlu przeznaczonym do nakładania podkładu. Jest miękki, a tę właściwość zachowuje także po myciu babydreamem. Nie zostawia smug i nie tworzy maski, podkład bardzo łatwo się rozprowadza. Pędzel nie drapie w twarz i nie gubi włosia. Specyficzny kształt pozwala dojść we wszelakie zakamarki. Włosie mimo tego, że miękkie jest dobrze zbite i elastyczne.


 

A wy? Używacie pędzla do makijażu? Testowałyście pędzle E.l.f'a? :)

100 post + rok pielęgnacji włosów + aktualizacja włosowa - włosy w lipcu.

Mamy 100 post, mamy pierwszą rocznicę mojej świadomej pielęgnacji, rok odkąd założyłam bloga i lipcową aktualizację włosową. Nie mogę uwierzyć, że to już rok minął, odkąd taplam się w olejach, nakładam przeróżne maseczki, a co najważniejsze - obserwuję je i znoszę ich humory.
Zacznę od aktualizacji włosowej, dawno jej nie było, ponieważ upały nie sprzyjały stylizowaniu ich na włosy, które się kręcą. Zazwyczaj czekałam aż wyschną, związywałam w koczek i tak chodziłam przez dwa-trzy dni. Myłam i od nowa. Na urodziny dostałam maskę Biovaxa - Naturalne Oleje i postanowiłam zobaczyć czy moje włosy pamiętają jak to jest się kręcić :D

Podsumowując co używałam przez ostatnie miesiące:
  • MYCIE:
Babydream - moje włosy go uwielbiają, po prostu :D
Barwa ziołowa - do oczyszczenia co cztery mycia.
BingoSpa, maska drożdżowa - dobrze myje, moje włosy ją lubią.
  • ODŻYWKA:
Garnier, AiK - u mnie spisuje się genialnie.
Timotei, wymarzona objętość - zwykła odżywka, strasznie niewydajna.
Isana kremowa - całkiem przyjemna odżywka, pisałam o niej.
  • MASKA:
Malwa, Studio Gloria - zwykła maska, skład przeciętny, fajna do tuningowania.
Biovax, Suche i zniszczone - dobiła dna, przyzwoita maska, jednak bez efektu "wow".
Biovax, Naturalne oleje - jedno użycie = jestem zakochana :D
BingoSpa, maska drożdżowa - bardziej jak odżywka, niż maska.
  • ODŻYWKI B/S, STYLIZACJA:
Joanna Naturia miód+cytryna - przyjemna, ułatwia rozczesywanie i stylizację
Joanna, z apteczki babuni mleko+miód - jak wyżej, stosuję je naprzemiennie.
Jedwab w płynie, Green Pharmacy - tyle tam jedwabiu, ze aż wcale, ale przyjemny w zabezpieczaniu.
Marion, Kuracja arganowa - męczę go i męczę i nigdy nie wymęczę :D
Natura silk, jedwab - mój ulubiony.
  •  PŁUKANKA:
lniana - dobrze nawilża włosy i je ujarzmia.
z nafty kosmetycznej - działa mniej więcej jak silikon, czyli otula włosy filmem ochronnym zachowując miękkość i puszystość. :)
  • WCIERKI:
Robiłam kilka podejść do Joanny Rzepy, ale straciłam chęć wcierania czegokolwiek. Włosy sobie rosną, widzę ich przyrost, dlatego nie przejmuję się długością, a powinnam. :D
  • PÓŁPRODUKTY:
Pomijając gotowe maski, lubię dodać raz na dwa tygodnie jogurtu, miodu, rycyny czy gliceryny, oprócz tego intensywnie olejuje włosy.
  • OLEJE
olej z pestek winogron - zrobiłam od niego długą przerwę testując inne oleje, ale jest świetny i niezastąpiony przy moich włosach.
oliwa z oliwek - dosyć ciężka, ale też zostawia po sobie miłe efekty.
olej lniany - dobry nawilżacz.
olej z orzechów archadiowych - zostawiał po sobie intensywny zapach, którego nie lubię. nie robił nic szczególnego z włosami.

Mimo, że moje włosomaniactwo trwa rok nie znam moich włosów na tyle, aby im dogodzić. Chęci opadają szczególnie kiedy słyszę, że "mam takie suche kłaki". To strasznie przykre, szczególnie kiedy pomyślę, ile wkładam w nie pieniędzy. Mimo wszystko to sprawia mi dużą przyjemność i nie umiem już wytrzeć ręcznikiem włosów czy myć ich w gorącej wodzie. :) Broń Boże rozczesywać na sucho! :O

Pielęgnację minimalizuję do minimum, idzie mi całkiem nieźle :D


A na to czekałam najdłużej...  Podsumowanie rocznej pielęgnacji:

  

Nie mówię już o kolorze, bo to kwestia sporna, ale chyba bardzo dokładnie zobrazowana jest ich kondycja na obu zdjęciach? :) Pierwsze zdjęcie - popalone prostownicą i lokówką, umyte oczyszczającym szamponem, kiedy to wszystkie silikony znikły i ich faktyczny stan wyszedł na wierzch. Drugie zdjęcie - odżywione i nawilżone szczęśliwe włosy! :D
To co, dziewczyny? Warto dbać o włosy, czy jednak nie? :)

Koralowa czerwień :)

   Jak widać na zdjęciu, nowe paznokcie! :) Byłam jakieś dwa i pół tygodnia temu. Teraz wyglądają inaczej, bo z odrostem, ale nadal trwałość jest elegancka. :) Polecam hybrydowe wszystkim tym, którzy borykają się ze słabą płytką paznokcia. Paznokcie mam twarde i mogę zapuszczać do woli :)




Hmm... swoją drogą, jutro mam wizytę o dermatologa. Ciekawi mnie, co powie na temat stanu mojej skóry i czy coś poradzi na te przeklęte przebarwienia :(
PS: Jak zniszczyć sobie życie w tydzień? Poradźcie się mnie, jestem w tej dziedzinie mistrzem..

Moja aktualna pielęgnacja twarzy.



   Ostatnio moja twarz przechodziła poważny kryzys… Zapchanie, które prawdopodobnie wynikło z zastosowania metody OCM zrewolucjonizowała moją twarz i moją kosmetyczkę. Na mojej twarzy wyrosło pełno nowych krostek i gul, a wągry pokazały się w szerokiej armii. Napisałam do kascysko, a ona w szybkiej odpowiedzi wyeliminowała kilka moich kosmetyków. Swoją pielęgnację zmieniłam o 180 stopni.

Jako tonik używam ogórkowego z Ziaji, naparu z kozieradki lub rumianku. Cała trójka nawilża, odświeża i oczyszcza twarz. Łagodzi podrażnienia i zmniejsza zaczerwienienia. 
W drugiej kolejności od czasu do czasu do akcji wchodzi kremik. Raz na dwa dni (kiedy czuję, że skóra potrzebuje natłuszczenia) nakładam Alterrę z wyciągiem z dzikiej róży. Nie zapycha ale ładnie nawilża. 
Wkręciłam się także w maseczki. Drożdżową (1/4 kostka drożdży+łyżeczka ciepłego mleka na 20 minut) stosuję codziennie, po czym robię kilka dni przerwy. Jeśli stan skóry wymaga dalszego jej używania, działam dalej. Jednak przerwa pomiędzy dwoma sesjami jest bardzo pożądana. Polubiłam się także z maseczką z kozieradki, ładnie nawilża i zwęża pory.
Po czterech dniach takiej pielęgnacji skóra jest nie do poznania. Nie pojawiła się żadna nowa krosta czy pryszcz. Stare wykwity jeszcze się goją, ale myślę, że za dwa dni będzie po nich.
Kiedy mam konkretną niespodziankę używam olejku z drzewa herbacianego, nalewam kilka kropel na wacik i przyklejam do twarzy :D Po godzinie wulkan jest zmniejszony. :)
Kiedy proces gojenia zakończy się zacznę walkę z przebarwieniami.  Myślę o kwasie AHA, toniku mlekowym 8%.

Macie jakieś sprawdzone sposoby na przebarwienia? 

Szamponetka firmy Marion: Owoc granatu. Efekty farbowania.

Taaak, kobieta zmienną jest. Wakacje to dla mnie okres zmian. Jako, że w moim gimnazjum był zakaz farbowania takie odloty zostawiałam na czas wolny, kiedy to szamponetka zdąży się wypłukać i nie będę musiała ponosić kary. :) Oczywiście był przypadek, który łamał ten zakaz średnio co dwa miesiące zmieniając barwę niczym kameleon, ale zachowanie wzorowe sprzyja dobremu świadectwu, dlatego nie dla mnie takie ryzyko :D W liceum nauczycielom wszystko jedno co mamy na głowie, więc jedno zmartwienie mniej.
Potrzebowałam zmian, tylko jakich? Blond? Odpada. Brunetka? Trochę nudne. Zważając na fakt, że zawsze chciałam być rudzielcem zdecydowałam się na owoc granatu. 
Kolorek wyszedł całkiem sympatycznie. Pasemka i 2465476868635 tonów zawitało na mej głowie :) Miałam błondaski od słońca, przez co wyszło nierówno. Ale efekt ostatecznie mi się podoba.




Zdjęcia twarzy prześwietlone, ale efekt pokazany na zdjęciu jest wiarygodny. Za jakiś miesiąc z pewnością wrócę do brązu, ale taki kolorek to miła odmiana :)Samej szamponetki Marion osobiście nie polecam. Bardzo wysuszyła mi włosy, przez co teraz siedzę z olejem na głowie, a potem nawilżająca maseczka aby je zregenerować.

Farbowałyście szamponem włosy? :) Potrzebuję czegoś innego, bo kolejna zmiana koloru już za miesiąc! :D

Kilka nawyków z życia włosomaniaczki... :)



  Z pewnością macie takie nawyki, które opanowały wasze życie i nie potraficie się bez nich obejść. Ja mam – szczególnie włosowe. Powoli wdrażam się w pielęgnację twarzy, więc i te powoli przestają być mi obce. 


1.  Ostatnie płukanie zimną wodą. Nie wyobrażam sobie pozostawić włosy w ciepłej temperaturze. Taki zabieg zmniejszył mi ilość rozdwojonych końcówek, nabłyszcza i wygładza włos. J
2.      Czesanie tylko na mokro. W przypadku kręconych – na mokro, w przypadku prostych – na sucho. Nie potrafiłabym ich rozczesać na sucho i wyjść z domu. Stają się jedną wielką szopą. 
3.      Wycieranie w bawełnianą koszulkę. Od roku nie wytarłam włosów w zwykły ręcznik. Zawsze mam taką koszulkę pod ręką, czy na wyjeździe, czy w domu. Przez odsączanie włosów w ten sposób zmniejszył się problem puszenia i niszczenia.
4.      Patrzenie na skład kosmetyku. Może to dziwne, ale zawsze szukam INCI na opakowaniu. Mimo, że się nie znam na tym zbyt dobrze, to rozróżnię mniej- czy więcej dobre i złe składniki. J
5.      Nie używam pianek i lakierów na co dzień. Raz na pół roku w razie większego wyjścia, poza tym – nie. Jeśli już zajdzie taka potrzeba, szukam stylizatorów bez Alkohol Denat.
6.      Suszarka = zło. Nie używam, źle służy moim włosom, stają się napuszone i niekształtne. 
7.    Po każdym myciu włosów odżywka to konieczność. Jeśli jej nie nałożę, włosy będą tępe i bez życia.

Wydaje mi się, że to chyba największe zmiany, jakie zaszły w moim życiu. 

A Wy macie takie włosowe zasady, których trzymacie się bez względu na warunki? :)